Pierogi cooking class

When I travel the first thing I want to do is to eat something delicious. I walk around and stare at food stalls until the moment comes to choose a dish. In the next weeks that follow on my travels, I guess how to prepare my favourite dishes. I usually attend a cooking class where I can meet other people and the local cooking chef who can reveal all the crucial secrets of the local cuisine.

To me, cooking is a passion. It takes up most of my time. That’s why this year I decided to open a cooking class in Gdańsk. I wanted to share my knowledge and passion about Polish cuisine. I chose vegetarian meals only because I feel that there is enough know-how out there on how to prepare meat dishes! Traditionally polish dishes are vegetable-based so deciding on a menu is not a difficult task.

During this 3-hour workshop we cook an entire polish meal from scratch: make dough and stuffing for pierogi (dumplings), chłodnik (cold beetroot soup) and some more delicious food like gołąbki or pyzy. The class takes place in a unique space: in the middle of Gdansk Old Town, just in front of the local food market (Hala Targowa) where we are going to buy fresh ingredients.

Summer is a special time in Poland: all the plants grow! We can choose from a wide range of fresh vegetables and fruits. The menu will depend on what is available at the market.

In the class you will cook pierogi on your own. On top of that, you will meet other travellers and learn a lot about Polish culture and food. And you can be sure that you will taste authentic Polish food.

If you want to book my workshop tag here Zobacz w Airbnb

Pierogi cooking Class, Lawendowa 8, Gdansk

phone: +48 791 681 933

Jak zorganizować wesele w plenerze

Wesele już za nami. Trzy miesiące pracy, z czego dwa dość intensywnej, kilkanaście osób zaangażowanych w to przedsięwzięcie.

Od początku wiedziałam, że nie chcę siedzieć w restauracyjnych albo hotelowych ścianach. Chciałam, żeby ślub odbył się w wakacje, można było siedzieć na dworze, a formuła przypominała DIY. Oczywiście wyszło trochę inaczej, ale nadal była to  impreza, którą wymyśliśmy MY. Niedawno rozmawialam ze znajomym, którego wesele jest za kilka dni i zapytał się – czy w pewnym momencie nie zaczęliście żałować całej tej organizacji? Tak, było kilka takich chwil.

Głównym problemem okazało się znalezienie cateringu, który zgodzi się gotować na weselu w plenerze. W miejscu, które wybraliśmy nie było prawdziwej kuchni, stąd też mieliśmy do wyboru dwie opcje. Pierwszą – wszystko zostanie przywiezione w bemarach i będzie odgrzewane na miejscu; drugą – kuchnia przywozi swój piec i działa w polowej kuchni, po czym serwuje jedzenie na półmiskach. Cateringu szukaliśmy 3 miesiące przed imprezą, dlatego też ciśnienie było duże, żeby znaleźć cokolwiek. Na początku próbowaliśmy zorganizować coś poprzez polecania znajomych- często nieduże firmy, które nie miały nawet strony internetowych. Menu, które przedstawiali było imponujące, ale niestety ceny samych dań, bez wypożyczenia talerzy, stołów i innego sprzętu były bardzo wysokie. Znaleźliśmy w końcu firmę przez google, zapewne dobrze wypozycjonowaną, opierając się na zdjęciach z ich imprez. Jedna rzecz, której żałuję jest taka, że dali nam do spróbowania dań w momencie podpisywania umowy –  nie róbcie tego! Było to dwa tygodnie przed weselem, jedzenie okazało się przeciętne, ale cóż – było już pozamiatane. Plus był taki, że wzięli na siebie wynajem stołów, zastawy, obrusów, dlatego mieliśmy pewność, że o to nie trzeba się martwić.

Wegetariański catering

Większość osób zaangażowanych w Kolektyw Samo Dobro była na weselu, więc trzeba było poprosić firmę zewnętrzną o wegetariański catering, bo gotujący goście byli zajęci uczestniczeniem w imprezie. Szef cateringu  zaproponował tofu z ryżem w sosie pomidorowym jako główne danie dla wegetarian  – katastrofa! Stąd też zaproponowałam mu kilka dań,  dość prymitywnych – nadziewane muszle makaronowe, gnocchi z sosem grzybowym, itp. Był dość oporny, ale w końcu chwycił to! Nadal zastanawia mnie, że przy większych ilościach polscy szefowie kuchni znają się tylko na obróbce mięsa…

Dekoracje i reszta

Dekoracje zaprojektowała nasza znajoma scenografka. Bieżniki uszyli znajomi. Kwiatami i bramą kwiatową zajęły się mamy. Sukienkę wymyśliła znajoma moje siostry. Ja, Sebastian i mój brat przez trzy dni sprzątaliśmy namioty i wieszaliśmy dekoracje. Znajome przygotowały koncert, zagrał zespół sambowy, w którego członkiem jest Sebastian. Pomagało nam wiele osób, co było super.

Własna strona www

Korzystając z nadzwyczajnych umiejętności mojego narzeczonego, stworzyliśmy stronę internetową, która miała służyć głównie jako drogowskaz. Miejsce wesela było dość ukryte na mapach google, więc na stronie umieściliśmy wszelkie punkty GPS, mapkę i takie tam. Były tam też numery telefonów świadków, jakby ktoś się zgubił.

Atmosfera – jest najważniejsza!

Na weselu było ponad 100 osób, głównie znajomi, trochę rodziny. Byłam pewna, że będzie to impreza roku, no i tak się stało. Było swobodnie, wesoło, pełno osób, z którymi chcesz rozmawiać. Myślę, że to na weselu jest najważniejsze 🙂

 

Pociąg, 22-26 marca 2016

13048075_10209349996926840_6766020384756792494_o

Różne kolory nudy

Jest nudno, śmierdząco i bardzo ciepło. Trochę jak przewrotność europejskiego snu o podróżowaniu w słynnym transibie. Wskazane jest jedzenie, czytanie i leżenie. Zaczynamy z Igą ćwiczyć jogę w przegubie pomiędzy wagonami. Ciężko idzie, bo cały czas ktoś przechodzi.

W wagonie panuje niezły gorąc. Prowadnica przechodzi i stwierdza- “Żarka”. Tyle. Chodzimy więc na super drogie piwo Baltika do restauracji, bo tam jest kilka stopni mniej.

Pociąg dzieli się na trzy klasy. Po włosach poznasz, kto gdzie śpi. Weszło dwóch gości do restauracji. Nie różnią się niczym od ludzi z klasy trzeciej, ale po włosach poznajemy, że są z pierwszej. Są czyste.

Piątek 25 marca, za Tajgą i Nowosybirskiem

Nie da się spać. Prowadnica zgasza światło o 20.30, tłumacząc że jest zmiana czasu z moskiewskiego na tutejszy. Gdy się jej pytamy, czy może je jednak zapalić, mówi że mamy już iść spać.

W środku nocy budzi mnie światło. Wysiadają pasażeorwie z Nowosybirska. W półśnie ktoś przykrywa mi stopy prześcieradłem, które spadło na ziemię. Rano nie mogę długo spać, kobieta na przeciwko mnie tłumaczy swoim córkom kolejne figury gimnastyki artystycznej z kółkiem. “Korpus tu, ręce tam”. Zasypiam na chwilę, ale po chwili budzi mnie walenie metalu o metal. Nagle przy moim łóżku pojawia się robotnik, który z niewiadomych powodów naprawia coś w podłodze. Poddaję się.

13002541_10209349944765536_7975965031970963103_o

Co jeszcze? “Sanitarna zona” – nie wolno korzystać z toalety 20 min przed i po przyjeździe na stację. Z kolei na peronie trzeba wsiąć na 5 minut przed odjazdem do swojego wagonu, inaczej prowadnica krzyczy.

Z uwagi na wysoki poziom alkoholizmu w Rosji, nie wolno pić w wagonie, jest to dozwolone w wagonie restauracyjnym za jedyne 200 rubli.

Parkowanie

W parku Oliwskim w ramach festiwalu „Parkowanie” przeprowadziłyśmy podwieczorkowe, wegańskie warsztaty. Lały strugi deszczu, przestrzeń była niewielka, ale dzięki uczestnikom pełnym werwy udało się przygotować wszystkie letnie dania.

Foto: Ania Szczodrowska

sASZ_001

sASZ_023

sASZ_025

sASZ_026

sASZ_027

Praznik i Wissarion

Cały nasz pobyt byliśmy nęceni możliwością uczestniczenia w Prazniku (18 sierpnia) – święcie upamiętniającym wygłoszenie pierwszego kazania przez Wissariona. Wszystkie celebracje odbywają się w Gorodzie Słońce (Mieście Słońce), gdzie normalnie trzeba być przez kogoś zaproszonym, by wejść.
źródło: http://www.wissarion.info/wissarion15b.htm

Wissarion, źródło: http://www.wissarion.info/wissarion15b.htm

W Gorodzie mieszka ok 200 osób, głównie „wtajemniczeni”. Mieszkańcy są samowystarczalni, jedzą to, co wyhodują, a energię czerpią z paneli solarnych. U góry nad wioską na wzgórzu znajduje się pierwszy dom Wissariona, któremu przyszłe miejsce objawiło mu się pewnej nocy we śnie. W. namówił kolegę z helikopterem, by poszukać go i poniżej tego punktu powstał Gorod Słońce. teraz Wissarion mieszka niżej, bo chyba jednak niewygodnie było żyć 2 km nad wszystkimi (bez helikoptera).
Lokalsi mówili o kilku tysiącach osób, w rzeczywistości  w Prazniku uczestniczyło ok. 1000 osób.
Wszyscy ubrani na biało. Kobiety w kapeluszach, sukniach albo spódnicach do ziemi, mężczyźni w lnianych koszulach i czapeczkach jak z Gruzji
Ograniczony dostęp dla nie-wyznawcow. Wypraszali nas 3 razy. Pierwszy raz kazali czekać do 14, żeby zwiedzić Gorod. Za drugim razem zatrzymał nas pan z krótkofalowką i kazał czekać kolejne 30 minut, mimo że wszyscy już ruszyli. Zrobiło się  nieprzyjemnie. Kiedy już puścili, pani nie chciała w wpuścić nas do stołówki, mimo że daliśmy tzw. „podarek”, tzn paczkę makaronu, groch i coś tam jeszcze. Trzeba ją było przekonywać 10 minut.  Ugięła się.  Potem przydzielili nam przewodnika i mogliśmy pójść zwiedzać Gorod.
Tańce w kole
Wszyscy złapali się za ręce i utworzyli 3 obejmujące się koła. Band muzyczny grał piosenki o „Matuszce Ziemi”,  ludzie powoli ruszali się i gestami ilustrowali słowa piosenki. W środku ładne kobiety przebrane za greckie boginki polewały ludzi wodą niczym podczas chrztu. Potem była jakaś opowiastka o róży i kobieta w środku gestykulowala nad różą. Ostatnie stadium koła stanowiło przytulanie się ludzi z całego kręgu, które przerwało bicie dzwonu. Wtedy wszyscy uklękli.
Prawdy Wissariona o życiu – tego dowiedzieliśmy się od wtajemniczonych
Mężczyzna  jest kamieniem, a kobieta wodą, która go oplywa. Ona jest bliżej ziemi, dlatego zajmuje się domem, on wyznacza cele i je realizuje. W wiosce jest szkoła dla chłopców, dla dziewczynek nie ma (chyba – niepotwierdzona informacja, różne osoby składały różne wersje).
Co ciekawe, to nie mężczyzna wybiera kobietę, ale to ona jego. Wissarianie są dosyć libelarni w kwestii małżeństw, można zmienić partnera /partnerkę, gdy się poczuje taką potrzebę. Wissarion ma drugą żonę, młodszą od niego z 20 lat.

Film z tańców  w kole podczas święta

Szaleńcze biegi wissarionów

20150818_153747_Richtone(HDR)

Widok z Gorodu

20150818_162954

Tańce i śpiewy w kole wyznawców

Totem na środku Gorodu

Totem na środku Gorodu

 

 

20150818_143023

Młodzi muzycy

Syberia, Petropavlovka, Petropawlowka

Jezioro Tiberkul

Tu juz wracamy do cywilizacji ( w tle tubylec Wadim )

Wczoraj była nasza pierwsza alkoholowa impreza w Rosji -po dwóch tygodniach pobytu! Piwka w czterolitrowych butlach, zielona wódka i semiczki, czyli pestki slonecznika. Ruska muza grała na przemian z klasyką rocka lat 70-tych. Pod koniec bani pojawił się duży czarny koń sąsiada i zaczął wyjadać pozostawione resztki.

20150806_193223_Richtone(HDR)

Potem pojawił się Wadim, tez sąsiad,który zresztą lubi popijać i wysprzątal wszystko, rozpalił ogień i nagrzał wrzątku.

Spędziliśmy nad jeziorem 5 dni. Powoli, przyjemnie, zupełny relaks w porównaniu do pracy przy kawiarni.

Tiberkul ma 40km kwadratowych powierzchni, otoczony jest tajgą, nie ma dróg naokoło więc można się tu poruszać tylko łódką. Z jednej strony nad jeziorem znajduje się nowy gród Wissariona zwany „Sun city”. Jedziemy tam 18 sierpnia na wielkie świętowanie wygłoszenia pierwszego kazania Wissariona.

Droga do naszej jeziornej jurty była jednym z piękniejszych przeżyć w czasie tej wyprawy. Jezioro otoczone jest tajga i ma kilka wysp na środku. Nie ma tam prawie żadnych domostw. Za tajga widać góry – chyba Sajany. Jest tam bardzo spokojnie. Gdy się siedzi na skale, to jest wrażenie jakby fale były  stworzone komputerowo, niczym wygaszacz Windowsa.

Nasz dzień nad Tiberkulem znacznie Różnił się od życia kawiarnian -projektowego. Gotowaliśmy sobie sami, np. placki ziemniaczane, była nas tylko dziesiątka wiec można było się szybko i łatwo dogadać, i to w dialekcie słowiańskim – był wśród nas tylko jeden Niemiec. Dziewczyny łowily ryby.

Mieliśmy kilka prac do zrobienia, jak przenoszenie bel drewna albo wyławianie kamieni z jeziora. Ten czas był fajny dla nas jako grupy, bo w 10-tkę mogliśmy więcej porozmawiać i wyciszyć się. Teraz znowu powrót do rzeczywistości,naszej 30-osobowej grupy osobistości.

Nasz piec

Nasz piec

 

Tiberkul

Gulajewka

Projekt, w którym biorę udział to kawiarnia w wędrownej jurcie na syberyjskich wsiach. Pierwszą miejscowością, którą odwiedzamy jest Gulajewka. Odwiedzimy cztery miejscowości, które są dość szczególne, bo mieszkają w nich wyznawcy Wissariona.
Nie wszyscy z Gulajewki są wyznawcami Wissariona. W okolicy jest jeszcze kilka wsi, w których mieszkają wyznawcy. My z jurtą odwiedzimy Żarowsk, Czeremszankę i Petropawlowkę, gdzie kiedyś mieszkał Wissarion.
W. zamieszkał tu 30 lat temu i zaczął gromadzić wokół siebie ludzi. Główne założenia jego religii to dobre życie – najłatwiej spełniać warunki Wissariona na wsi, dlatego mieszka tu tyle rodzin.

11823772_10207380540451659_781423934_n

Gulajewka

Wissarianie są weganami, nie palą i nie piją alkoholu. Każdy z domów ma wielki gród, w którym hoduje się warzywa i owoce, które mają starczyć na cały rok. Każda rodzina pół dnia pracuje na rzecz wspólnoty, a pół dnia dla siebie. Niestety panuje układ patriarchalny – kobieta zajmuje się domem , ogrodem i dziećmi, a mężczyzna konstruowaniem, budowaniem, itd. Mocno to jest wbite u nich w głowach. Doświadczyłam tego, kiedy mieliśmy wybrać się nad jezioro Tiberkul, a nasz przewodnik z Pietropawłowki powiedział, że bierze 5 osób – 2 kobiety i 3 mężczyzn, mimo że w naszej grupę 2/3 stanowią kobiety…
W niedzielę spóźniliśmy się na mszę, ale po drodze spotkaliśmy wracających ludzi z kościoła. Wszyscy ubrani są na biało. Kobiety w kapeluszach, mężczyźni w lnianych koszulach i czapeczkach na głowie. Trochę jak amisze albo amerykańscy protestanci.

Drugiego dnia naszego pobytu w Gulajewce robiliśmy teatr cieni dla dzieci. Agnieszka wybrała piosenkę o Bajkale, która miała stanowić libretto całej historii. Szybko jednak zmieniliśmy historię na „Rzepkę” Tuwima. Tania, dziewczyna która nam pomagała, powiedziała że historia o więźniu uciekinierze z łagru będzie niezrozumiała dla miejscowych dzieci, a poza tym rodzice będą na nas źli za przedstawianie takich tematów. No więc poszłysmy w historie bardziej optymistyczne 🙂
Teraz siedzimy nad pięknym jeziorem Tiberkul, a pozostała część grupy robi kawiarnię w Żarowsku.

11824102_10207380533331481_1925424481_n

11830842_10207380537531586_1214968026_n

Kawiarnia w jurcie

Syberia, kolej transyberyjska, Wissarion, wissarianie